🎈 List Pożegnalny Po Śmierci
Już wtedy media poinformowały, że przy ciele zmarłej znaleziono list pożegnalny. Po niespełna roku od tego tragicznego zdarzenia opublikowano jego treść! Co napisała w nim Cathriona? Spędziłam 3 dni nie dowierzając, że cię tu nie ma. Mogę odejść ze złamanym sercem i spróbować poskładać jego kawałki z powrotem.
Tłumaczenia w kontekście hasła "na twój pożegnalny" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mogę przyjść na twój pożegnalny występ dziś wieczór?
Pyta Pan, w jakim stanie umysłu znajdował się Pana syn, kiedy pisał list pożegnalny. Do końca na pewno nie jestem w stanie wiedzieć, co czuł Pana syn, ale na podstawie jego listu widać, że syn był wrażliwy (pisał wiersze, czuł się po trosze poetą), emocjonalny i niepogodzony z losem.
Anthony Bourdain i Bez rezerwacji. Anthony Bourdain był prekursorem popularnych telewizyjnych kucharzy. To on przed Gordonem Ramsay'em dzierżył tytuł "niegrzecznego chłopca sceny telewizji kulinarnej". Jego śmieć w wyniku samobójstwa w wieku 61 lat wstrząsnęła przyjaciółmi i wiernymi widzami. Dokument z 2021 roku „W drodze.
aF7vckS. List pożegnalny Najdroższy!!! Kierując się słowami Mahometa: Pozwólcie sercom od czasu do czasu odpoczywać , postanowiłam zakończyć swoje krótkie życie. Moja miłość do Ciebie jest tak wielka, wzniosła, że nie umiem tego wyrazić słowami. Kiedy Cię ujrzałam poczułam, że moje życie nabrało sensu. Nigdy wcześniej nie doznałam takiego głębokiego uczucia! Czym sobie zasłużyłam Miły? Wszystko było dobrze, wręcz idealne, a Ty, pomimo iż byłeś tak blisko, to Twoje serce z każdym dniem oddalało się. Nie umiem opisać uczuć, które towarzyszą mi w tej chwili, w chwili, w której postanowiłam oddać w imię Twej miłości, swoje życie. Może w ten sposób, po mej śmierci, zrozumiesz jak bardzo Cię kochałam, kocham i będę kochać, nawet po złożeniu swego ciała w grobie. Wielu rzeczy się wyrzekłam, wiele poświęciłam, ale co z tego jak Ty nie umiałeś odwzajemnić mych uczuć. Powiedziałeś mi kiedyś, że skierowałam uczucia do nieodpowiedniej osoby, może miałeś rację, ale serce nie sługa! Te spojrzenia, te czułe wyrazy, te wspaniałe i romantyczne chwile spędzone razem, były dla mnie sensem i wartością mojego życia, one dawały mi nadzieję, że może jednak mnie pokochasz! Lecz czy Ty także to tak odebrałeś? Cóż życie warte jest bez ukochanej osoby? Całe dnie spędza się w samotności nad rozważaniami i rozmyślaniami, co by było gdyby...? Wydaje się to tak niewiele znaleźć tego jedynego, tego, co osuszy każde łzy, pocieszy, gdy smutno na duszy, no i to, co najważniejsze, odwzajemni uczucie zwane miłością . W jeden dzień siostry z lasu się poczęły. Miłość i Śmierć , w moim sercu zagościła niepohamowana i gorąca potrzeba Twych czułych spojrzeń, szeptów, pocałunków... Otworzyłam serce dla Ciebie. Mam nadzieję, że przemyślisz moje poczynania i zrozumiesz, dlaczego postanowiłam zakończyć moją wędrówkę po ziemi. Umieram z nadzieją, że spotkamy się w niebie, tam będziemy innymi istotami i może wtedy..... Ach! To by było piękne! Pomyśl, piękny ogród, a w nim pełno szczęśliwych dusz, a gdzieś tam po środku my szczęśliwi na wieczność! Więc odchodzę z nadzieją na lepsze. Przez Ciebie nie mogłam spać po nocach, wszystkie gesty, słowa, spojrzenia analizowałam. Czasami miałam nadzieję, że może jednak, ale to były złudne myśli. Moje uczucie jest jak ognisko, które nie można zagasić, wdzierające się w każdą cząstkę mej duszy jak płomienie, które wszystko ogarniają. Lecz niestety nie doszedł ich żar do Twego serca! I ta myśl mnie bardzo smuci, moim pocieszeniem jednak i poświęceniem w tym doznaniu jest to, że spotkamy się, gdzie nasza miłość ujrzy światło dzienne! Sądzę jednak, że nad moim pomnikiem, choć łzę uronisz, od czasu do czasu położysz jakiś kwiat i wspomnisz te krótkie, choć miło spędzone chwile ze mną. Bardzo bym tego pragnęła! Bo choć za życia nie okazywałeś mi miłości to jednak po mej śmierci pozostanę w Twej pamięci. A ja na Ciebie i tak będę czekała, nawet jakbym miała czekać całą wieczność! Postanowiłam połknąć całą fiolkę tabletek i położyć się w mym łożu, aby oddając swe ciało ma dusza śniła o Tobie. Proszę! Pogrzebcie mnie w miejscu gdzie spoczywa ta para, która na pomniku ma napisane Miłość, na zawsze razem! . Czyż to nie jest piękne kochać, na całe życie, spędzać ze sobą czas i kochać się równie mocna w dniu śmierci jak w dniu złożenia sobie przyrzeczenia miłości, wierności, aż po śmierć? Tak, więc odchodzę, do następnego spotkania... Pamiętaj, moje uczucie nadal płonie i będzie płonąć tak jak rozpalone ognisko, na zawsze! Twoja kochająca Cię Elizabeth Mój duch zawsze będzie przy Tobie, aż do Twej śmierci, która mam nadzieję, mimo iż będzie końcem istnienia Twego ciała, będzie początkiem wspólnego życia naszych dusz!
Wstępne wyniki sekcji zwłok Mariana Zembali jako przyczynę jego śmierci podają utonięcie. Kardiochirurg i były minister zdrowia zmarł w sobotę 19 marca. Marian Zembala zmarł w wieku 72 lat. Jego ciało znaleziono w ubiegłą sobotę w domowym basenie w Zbrosławicach nieopodal Tarnowskich Gór w województwie śląskim. We wtorek 22 marca poznaliśmy wyniki sekcji zwłok profesora. Okazało się, że jego śmierć była efektem utonięcia. Badający tę sprawę dziennikarz RMF FM Marcin Buczek dowiedział się w prokuraturze dodatkowych informacji na temat odejścia byłego ministra. Od śledczych usłyszał, że na ten moment nie znaleziono śladów sugerujących udział osób trzecich przy tej śmierci. Trzeba jednak poczekać jeszcze na dalsze specjalistyczne badania toksykologiczne. Prokuratura potwierdziła, że zmarły pozostawił po sobie krótki list pożegnalny, skierowany do najbliższych mu osób. Prof. Marian Zembala nie żyje. Wszczęto śledztwo W poniedziałek 21 marca prokurator rejonowa w Tarnowskich Górach Anna Szymocha-Żak poinformowała w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że zostało wszczęte śledztwo w sprawie śmierci prof. Zembali. Postępowanie jest prowadzone pod kątem art. 151 Kodeksu karnego, który mówi o namawianiu lub udzieleniu pomocy w popełnieniu samobójstwa. We wtorek 22 marca w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok kardiochirurga. Wybitny kardiochirurg, były minister zdrowia Prof. Marian Zembala miał 72 lata, był jednym z najwybitniejszych polskich kardiochirurgów. Pracował u boku prof. Zbigniewa Religi przy pierwszej udanej transplantacji serca. W 1993 roku objął funkcję dyrektora Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a w 1998 roku otrzymał tytuł profesora nauk medycznych. W 1997 roku jako pierwszy w Polsce wykonał transplantację pojedynczego płuca. W 2001 jako pierwszy w Polsce przeszczepił choremu płuco-serce. W 2015 roku Zembala został ministrem zdrowia w rządzie Ewy Kopacz, zasiadał też w Sejmie w ławach Platformy Obywatelskiej w latach 2015-2019. Nie ubiegał się o reelekcję. W czerwcu 2018 roku prof. Zembala przeszedł udar i od tego czasu poruszał się na wózku inwalidzkim.
Przez lata cieszył się ogromną sympatią widzów. Ich serca podbił rolami w takich produkcjach, jak „Życie za życie. Maksymilian Kolbe”, „Siekierezada” czy serialach „M jak miłość”, „Fala zbrodni” i „Pierwsza miłość”. Świetnie sprawdzał się również jako reżyser. Prywatnie przez lata wiódł spokojne życie jako mąż i ojciec. Jednak fatalny romans zmienił jego życie o 180 stopni... Od samobójstwa Edwarda Żentary minie w tym roku 11 lat. Powody tej dramatycznej decyzji ujawnił w liście, który napisał tuż przed śmiercią... A ta trwała aż trzy dni. 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Edward Żentara: dzieciństwo, trudna edukacja Wychowywał się w Koszalinie. Od dziecka fascynował go film. Podobno gdy siedział w kinie marzył, że pewnego dnia znajdzie się po drugiej stronie ekranu. Choć początkowo nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek może się to ziścić... Edward Żentara w młodości interesował się sportem. Do tego stopnia, że rozważał nawet karierę nauczyciela wychowania fizycznego! Przejawiał również spory talent lingwistyczny. Podobno w rok nauczył się niemieckiego, ponieważ... zakochał się w Niemce! Gdy ta zerwała z nim, nie chciał jednak dalej zgłębiać tajników germanistyki. Na bardziej artystyczne tory nakierowała go nauczycielka języka polskiego w liceum. Stwierdziła, że ma talent. Namawiała, by coś z tym zrobił. Podjął decyzję, by zdawać do łódzkiej filmówki. Dostał się, ale początki nie były łatwe. Na pierwszym roku podobno groziło mu wydalenie ze studiów z powodu... matowego, mało donośnego głosu. „Potem znów chciano się mnie pozbyć, bo nie umiałem pokazywać żadnych uczuć”, żalił się w jednym z wywiadów przed laty (cytat za Początkowo fala krytyki podcięła mu skrzydła. Ale nie poddał się. I słusznie, ponieważ po kilku latach głos znacznie mu się obniżył i stał się charakterystyczny. A to z kolei otworzyło mu drzwi do dużej kariery... Czytaj także: Tak wyglądały ostatnie godziny Robina Williamsa. Aktor planował samobójstwo? Fot. Tomasz Gawalkiewicz / Forum Edward Żentara, Lubuskie Lato Filmowe, Łagów, rok Pierwsze role i duża rozpoznawalność. Jak Edward Żentara zdobył popularność? Debiutował w połowie lat 70. XX wieku na deskach teatru w Koszalinie. Gdy skończył studia w łódzkiej filmówce w 1980 roku, nie mógł narzekać na brak propozycji. Zaczął współpracę z wieloma placówkami, w tym w z teatrami w Warszawie, Krakowie, Szczecinie czy Lublinie. I to w tym ostatnim na jego drodze pojawiła się piękna Marta. Nie była aktorką zawodową, ale miała na koncie kilka ról, tę Gałązki Jabłoni w „Siekierezadzie”. Między nią a Edwardem Żentarą narodziło się silne uczucie. Wzięli ślub. Wkrótce powitali również na świecie synka Mikołaja. Małżonka porzuciła aktorski fach, by zająć się domem i dzieckiem. Na rodzinę zarabiał właśnie on... Lata 80. były rozkwitem jego kariery. Choć Edward Żentara w filmie debiutował w „Rodzinie Połanieckich” w 1978 roku, widzowie najbardziej zapamiętali go jako plastyka-karatekę w dramacie Wojciecha Wójcika „Karate po polsku” z 1982 roku, chasyda „Złotego” w „Austerii” Jerzego Kawalerowicza, poetę Janka Praderę w „Siekierezadzie” Witolda Leszczyńskiego z 1985 roku czy wreszcie Maksymiliana Marię Kolbego w dramacie biograficznym Krzysztofa Zanussiego „Życie za życie. Maksymilian Kolbe” z 1991 roku. Zagrał również proboszcza w „Pokuszeniu” Barbary Sass z 1995 roku, a także komendanta wojewódzkiego policji, generała Rajmunda Sieradzkiego w sensacyjnym serialu Polsatu „Fala zbrodni” (emitowanym w latach 2003-2008). Pojawił się również jako Wiktor Nachorski, mąż Marioli w telenoweli „Pierwsza miłość”, która na na antenie gościła od 2005 do 2011 roku. Z uwagi na warunki fizyczne często był obsadzany w rolach wymagających, jako człowiek bezwzględny i zimny, jak choćby oficer hitlerowski. Łącznie wystąpił w 40 różnych filmach. Edward Żentara był cenionym aktorem w środowisku. W 1986 roku został laureatem nagrody Złotego Ekranu, plebiscytu organizowanego przez tygodnik „Ekran”, rok później na jego konto powędrowała Złota Kaczka oraz nagroda im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawana w kategorii najlepszego polskiego aktora za 1986 rok. Już w 1989 roku został natomiast odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Wydawało się, że ma wszystko. I wtedy właśnie nastąpił kryzys... Czytaj także: Tragiczny los Robina Williamsa. Dokument o życiu i śmierci aktora ujawnia, jak bardzo cierpiał Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, rok Kryzys wieku i zwrot ku rodzinie. Przełom wieków nie dla Żentary Jednak w drugiej połowie lat 90. coś się zmieniło. Zaczął dostawać mniej ról. Powód? Prozaiczny. Zmiany w wyglądzie. Nieco wyłysiał i przytył. Po prostu upływ czasu dał o sobie znać... Czy to wtedy zaczęły się jego poważne problemy, także te natury psychicznej? Być może. „Jestem świadomy swojej niedoskonałości. Fizycznie jestem silny. A psychicznie, niestety, bardzo słaby”, zwierzał się. Stracił wówczas serce do grania. Zwrócił się w stronę rodziny... Przewartościować wszystko pomogła mu żona Marta. Na co dzień osoba pogodna i przyjazna, świetnie dogadująca się z ludźmi. „Mamy w górach dom i spędzamy tam każdą wolną chwilę. To idealne miejsce, by wypocząć i nacieszyć się otaczającą przyrodą. Szum strumyka, las, a od wiosny - przydomowy ogród... Żona jest po kursie florystycznym. Dzięki niej rozpoznaję krzewy, kwiaty. Wystarczy kilka dni, by zregenerować siły”, zwierzał się w wywiadzie w 2009 roku. To pomogło mu oczyścić głowę. Nabrał dystansu. Wstąpiły w niego na nowo siły twórcze. Zainteresował się reżyserią i pisaniem scenariuszy. Doceniło to środowisko. Edward Żentara został dyrektorem kilku teatrów. Kierował tymi w Grudziądzu, Koszalinie, zaś w 2008 r. objął ten w Tarnowie. I to w nim poznał kobietę, która wywróciła jego życie o 180 stopni... Czytaj także: Ostatnie zdjęcie Patricka Swayze. Tak aktor wyglądał tuż przed śmiercią Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, rok Romans, który zmienił wszystko. Dla niej Edward Żentara zostawił żonę Ten romans zaważył na wszystkim. Ona była od niego młodsza o 25 lat. Zakochali się w sobie. On zostawił dla niej żonę. Ale związek łączony z pracą nie mógł zakończyć się niczym dobrym. Inni aktorzy skrycie bądź jawnie zaczęli kierować poważne zarzuty pod adresem Edwarda Żentary. Twierdzili, że faworyzuje swoją ukochaną. On bronił się na łamach mediów, że są to oskarżenia bezzasadne. „Patrycja S., prywatnie moja partnerka życiowa, ma odpowiednie wykształcenie, jest absolwentką studia aktorskiego, w tarnowskim teatrze na 17 premier zagrała tylko jedną główną rolę i dwie drugoplanowe...”, tłumaczył w lokalnym tygodniku. Niestety, nowe uczucie okazało się toksyczne. Ciągłe rozstania i powroty, zazdrość, kłótnie, poczucie niezrozumienia i pustki... Dla Edwarda Żentary był to niewyobrażalnie trudny czas. Dwa miesiące przed tragedią medialny rozgłos zdobył „List otwarty w sprawie Tarnowskiego Teatru”. Aktorzy, którzy byli w nim zatrudnieni, wprost krytykowali dyrektora placówki. Nie zgadzali się ze sposobem zarządzania, doborem repertuaru oraz wizją Edwarda Żentary. Dla aktora był to bolesny cios. Do problemów osobistych doszły jeszcze te zawodowe. A już wówczas 55-latek przyjmował antydepresanty i zaczął nadużywać alkoholu. Dramat rozegrał się 25. maja 2011 roku... Czytaj także: Był gejem i popełnił samobójstwo. Matka o 30-letnim Michale: „Nie poradził sobie z wykluczeniem. Zniszczono mu życie” Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, Telekamery 2007, rok Śmierć Edwarda Żentary. Jak wyglądały jego ostatnie chwile? Była godzina Dyrektor tarnowskiej placówki nie zjawił się w pracy. Aktorzy zaczęli się niepokoić. O tej porze już dawno powinien być na miejscu. Podjęli decyzję, by udać się do jego mieszkania. Znajdowało się niedaleko teatru. Pukali, dobijali się. Na próżno. Odpowiadała im cisza. W końcu zdecydowali się wyważyć drzwi. Widok, który zastali, był dramatyczny. Edward Żentara odebrał sobie życie w wannie. W sposób niezwykle bolesny. Podciął sobie żyły podudzia. Wcześniej napuścił do wanny ciepłej wody, aby rany nie mogły się zasklepić. Wykrwawiał się przez trzy dni, zanim został znaleziony. „Ciało aktora znaleziono w jego mieszkaniu. Mimo reanimacji, nie udało się go uratować”, mówił wówczas w rozmowie z „Faktem” młodszy inspektor Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Dla wszystkich był to ogromny szok. „To był przemiły człowiek”, podkreślali przejęci sąsiedzi. Tajemnica ostatniego listu Edwarda Żentary. Dlaczego popełnił samobójstwo? Zanim zdecydował się na najgorsze, napisał list. Jego dokładna treść do dziś nie jest znana. Wiadomo, że wyjaśnił w nim powód, dla którego odebrał sobie życie. Edward Żentara podobno popełnił samobójstwo z uwagi na fatalną sytuację w tarnowskim teatrze, jak również problemy i rozterki sercowe. „To jest tragiczna sytuacja. Edward był w pełni sił. Jestem bardzo zaskoczona tym, co się stało. Żył życiem Stachury. Nie dał sobie rady z kłopotami. To się zdarza coraz częściej. W momencie, kiedy u wrażliwych osób następuje zbitka złych rzeczy i kiedy pojawiają się kłopoty, ludzie nie wytrzymują. Grałam u niego gościnnie w teatrze i graliśmy w jednym serialu. Jest mi niesłychanie żal, że nie wytrzymał ciśnienia”, podkreślała w rozmowie z „Faktem” Dorota Kamińska. Edward Żentara został pochowany 30 maja 2011 na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Gnieźnieńskiej w Koszalinie, swoim rodzinnym mieście. Demony, z którymi się zmagał, okazały się silniejsze niż możliwość ich pokonania... Czytaj także: Śmierć męża, dziecka i ukochanej siostry... Życie boleśnie doświadczyło Joannę Kurowską Fot. Krzysztof Kuczyk / Forum Edward Żentara, Dariusz Gnatowski, Warszawa, Fabryka Trzciny, rok
Odpowiedzi Zeby napisac dobry list pozegnalny bys musial wspominac cale swoje zycie i ludzi jakich napotkales na swojej drodze. Jestes wrazliwy, wiec sentymentalny powrot myslowy do starych czasow Ci zajmie 2 tygodnie, a potem napisanie to sprawa moze dwoch dni. Ale powiem Ci jedno, ze w tym wieku nie zyje sie dla kogos, tylko pomimo kogos. Tez mam podobny problem, ale nie zabijam sie, tylko probuje poznawac kogos ;) Kochana Rodzino!Kierując się słowami Mahometa: „Pozwólcie sercom od czasu, do czasu odpocząć”, postanowiłam zakończyć swe krótkie życie.„Śmierć jest dobra. Wobec wszystkiego zła, które się dzieje na świecie, śmierć jest człowiekowi najlepszym przyjacielem (...). Śmierć jest długim snem i chłodną nocą, po upalnym dniu. Życie jest gorącym pyłem, a śmierć chłodną woda (...) W chwili śmierci ucisza się twoje serce i przestaje się skarżyć.” Chciałabym wreszcie poznać smak śmierci, i oblać się chłodna się beze mnie obędzie i tak w nim nic nie zmienię, a może dzięki temu coś się zmieni? Nie mam już nadziei na szczęśliwe życie. Jednak nie ma to znaczenia, bo i tak moim jedynym szczęściem w życiu jest z niego się do łóżka z życzeniem, czasem mam nadzieję, że się więcej nie obudzę, rano otwieram oczy, widzę znowu słońce i czuję się będzie jedyną przyjemnością, której nie mi chęci do życia, istnienie nie ma już dla mnie wartości. Po co męczyć się, i patrzeć jak świat się psuje. Wystarczy jeden terrorysta i jutro zaczynamy życie od kamienia wszystko jest chwilą, jak pisali wielcy powoli traci wojna światowa będzie na kamienie, a potem, w którymś tam roku małpy nie będą dzielić się bananami, żeby nie zaczynać wszystkiego od nowa czy takie istnienie ma sens?Gdyby ktoś zagwarantował mi, że po śmierci nie ma cierpienia, zabiłabym się już to jeno wielkie bagno, z którego nielicznym udaje się wyjść na twardy ja będę jedną z takich, która sobie nie nudzi mnie ze takich osób są setki, tysiące,a może nawet miliony, ale naprawde ja mam dosyć mam już siły na to wszystko, to wszystko mnie wykańcza i i pisząc to myślę, po co w ogóle istnieje coś takiego jak człowiek, i po co ma on byłoby łatwiejsze, gdyby nie było ja mam uczucia i to zbyt dużo tych negatywnych. W sumie jestem nikim ważnym dla nikogo, nikt mnie nie kochał, jestem nie potrzebna, mało inteligentna i przy tym jeszcze mało urodziwa. Zawiodłam wiele razy najbliższych, więc nic się nie stanie, jak zawiodę jeszcze raz, ostatni po to, aby nie umierać, a teraz chce umrzeć po to, aby nie żyć, nie ranić, nie czuć, nie być ranionym i tak po prostu nie myślę sobie, że lepiej jak bym się nie urodziła. Po co się rodzić skoro trzeba umrzeć? Myślę, ze czas zakończyć ten list, ponieważ brak mi słow,by wyrazić to, co czuje, tak jak nie wiedział, co pisać Meriadok pisze i ja: „(...) taki już mamy zwyczaj, że w chwilach wzruszeniauciekamy się do błahych słów i mniej mówimy, niż się powiedzieć za dużo. Dlatego brak nam właściwychsłów, gdy nie wypada żartować „„Zegnaj już świecie, zegnaj na wieki, może kiedyś ma dusza ujrzy twe piękno i znów pogrąży się w goryczy życia przeklętego”.Usniona na wieki tak wygląda mój list mam nadzieje że pomogłam Szuszu2 odpowiedział(a) o 00:43 blocked odpowiedział(a) o 23:48 Przeproś, podziękuj i spiep*rzaj do bozi . blocked odpowiedział(a) o 23:49 nie pisz, niech sie domysla co bylo nie tak Uważasz, że ktoś się myli? lub
Charakterystyka agresywnych treści w listach pożegnalnych Wstępna klasyfikacja listów prowokacyjnych wskazuje na występowanie w nich podobnej płaszczyzny tematycznej do tej, która pojawiała się w listach testamentalnych. Stanowi ją przesłanie do innych ludzi, czyli wątek, który dotąd analizowano w listach o charakterze testamentalnym. Jednak warto zaakcentować różnicę w jakości tej wypowiedzi, ponieważ w listach prowokacyjnych przesłanie wyraża agresję, a nie troskę o inne osoby. Przesłanie zaakcentowane w listach prowokacyjnych staje się niejako ostatnim komunikatem skierowanym do osób żyjących, ale w przeciwieństwie do listów testamentalnych można w nich znaleźć określenia wulgarne i agresywne. W przesłaniu prowokacyjnym dominują komunikaty obwiniające inne osoby za własną śmierć, natomiast rozstrzygnięcie kwestii „winy za śmierć” w listach testamentalnych najczęściej wskazywało autora listu jako osobę odpowiedzialną za decyzję o samobójstwie. W przypadku listów prowokacyjnych wina za śmierć zostaje scedowana na inne osoby, do których zmarły żywił urazę. Swój żal mógł wykrzyczeć w tej ostatniej wypowiedzi. Podobnie przesłanie kierowane do bliskich, jakie analizowano w listach testamentalnych, w listach prowokacyjnych pod względem jakości wypowiedzi jest inne. Nie wynika z troski o najbliższych, ale przeciwnie, jest formą oskarżenia innych ludzi. Komunikat zawiera negatywne życzenia, które – zgodnie z prowokacyjną intencją autora listu – mają stanowić karę. Z tego względu należy zgodzić się z propozycją O’Connora i Sheehy’ego, aby połączyć w jednej kategorii list prowokacyjny i agresywny. Faktyczne wyodrębnienie agresywnych komunikatów stanowi w praktyce główny czynnik klasyfikacji listów jako prowokacyjnych. Przypadek 1 Autorem listu był mężczyzna w wieku 61 lat, często nadużywający alkoholu. Zmarły nie leczył się psychiatrycznie, ale w ostatnim czasie przed śmiercią gromadził czasopisma o depresji; nigdy wcześniej nie ujawniał bliskim własnych myśli samobójczych. Zmarły był architektem i mieszkał samotnie, utrzymywał się z wykonywania doraźnych zleceń. Kontakt z rodziną miał bardzo dobry, wzajemne relacje miały charakter bezpośrednich spotkań i częstych rozmów telefonicznych. List został spisany w formie kilku kartek, które osoba sporządziła tuż przed śmiercią. Można przypuszczać, że styl pisania listu świadczy o stanie bardzo silnego wzburzenia emocjonalnego towarzyszącego autorowi tuż przed dokonaniem zamachu na własne życie. Taki wniosek potwierdzają wyjaśnienia osób, które obserwowały zmarłego kilka godzin przed śmiercią. Był pod wpływem alkoholu, a w jego mieszkaniu doszło do libacji. Kiedy mężczyzna zorientował się, że został rzekomo okradziony przez jednego z uczestników libacji, wpadł we wściekłość. Sąsiedzi widzieli, jak wybiegł z domu, trzymając w ręku nóż i krzycząc, że został okradziony przez znajomego; biegł z nożem wzdłuż ulicy, poszukując sprawcy tej kradzieży. Próba odzyskania pieniędzy nie powiodła się; mężczyzna wrócił do domu i od tego momentu nikt się z nim już nie kontaktował. W stanie silnego wzburzenia prawdopodobnie napisał list pożegnalny, a następnie powiesił się w swoim mieszkaniu. Treść listu zawiera wiele zwrotów o charakterze agresywnym i wulgarnych określeń, dlatego list ma charakter prowokacyjny. Również sama forma zapisu może świadczyć o silnym pobudzeniu emocjonalnym. Treść zapisu ujawnia okoliczności kradzieży, której ofiarą rzekomo był zmarły mężczyzna. Wskazuje również na podejrzewaną o ten czyn osobę. W ostatnim wersie pojawiło się życzenie „pozdrówcie go”, czyli podejrzewanego sprawcę kradzieży, ale w kontekście całego listu jest to pozdrowienie prowokacyjne. Z kontekstu drugiego i trzeciego fragmentu listu wynika, że zmarły mężczyzna w sposób wulgarny określał osobę podejrzewaną o dokonanie kradzieży. Również to zdarzenie i towarzyszący mu stan emocjonalny znajdują odwzorowanie w samym liście, dlatego pojawiają się słowa: „[...] nie godzien jestem żyć, skoro mężczyzna pozwolił się okraść”. Zobacz też: Listy pożegnalne o charakterze testamentalnym Przypadek 2 Analizowany list pożegnalny został napisany przed śmiercią przez 15-letnią uczennicę gimnazjum. Jak wynika z wypowiedzi rodziców, dziewczyna sprawiała wiele problemów wychowawczych, a jej zachowanie w szkole było przyczyną licznych konfliktów z nauczycielami. W relacjach z rodzicami również często dochodziło do kłótni. Zdaniem ojca, córka bardzo nerwowo reagowała na stosowane przezeń kary i ograniczenia. Były one stosowane jako konsekwencja negatywnego zachowania córki, przeciwko którym się buntowała. Karana, wykrzykiwała do rodziców, że odbierze sobie życie, lecz oni te komunikaty traktowali jako przejaw złości. Między innymi dlatego rodzice dziewczyny starali się, aby pozostawała pod opieką psychologa. Rodzice zmarłej dostrzegali bowiem, że wizyty w poradni psychologicznej skutkowały obniżeniem poziomu agresywności córki w relacjach z innymi ludźmi. Dziewczyna popełniła samobójstwo kombinowane, łącząc przedawkowanie leków z powieszeniem się na ramie łóżka stojącego w jej pokoju. Dziewczyna pozostawiła dwa listy pożegnalne, które mają charakter prowokacyjny, ale adresat tych wypowiedzi nie został skonkretyzowany. W treści listów nie pojawiły się wypowiedzi, które świadczyłyby o rzutowaniu winy za śmierć na inne osoby; nie ma również oskarżeń kierowanych wobec konkretnych osób. Jest to jednak list wyjątkowy pod tym względem, że adresatem wypowiedzi prowokacyjnej i agresywnej są ludzie interpretowani jako zbiorowość oraz instytucje publiczne (ryc. 98). W opinii młodej dziewczyny „[...] wszyscy ludzie kłamią”; podobnie sąd jako organ staje się w oczach zmarłej instytucją niesprawiedliwą. Wątek niesprawiedliwego sądu powraca również w drugim liście, podobnie jak negatywne określenie policji. Uprzednio dziewczyna była uczestnikiem postępowania policyjnego i posiedzenia przed sądem, dlatego w liście wrogo odnosi się akurat do tych instytucji. Przypadek 3 List o charakterze agresywnym może wyrażać negatywne nastawienie do innych ludzi, których samobójca postrzega jako osoby odpowiedzialne za jego decyzję o samounicestwieniu. Przykładem takiej wypowiedzi jest napisany przed śmiercią przez 62-letniego mężczyznę list, który zawierał oskarżenia pod adresem sąsiadów. Pod względem chronologicznym opisany bieg wydarzeń został rozciągnięty na kilka lat; zachowanie sąsiadów, zinterpretowane jako szczególnie wrogie, miało szerszy kontekst w okolicznościach postępowania sądowego. Zdaniem zmarłego mężczyzny oskarżenia pod jego adresem były spreparowane, a wyrok niesprawiedliwy, co pozwoliło sąsiadom w dalszym ciągu go „poniżać i wyśmiewać”. Zdaniem żony zmarłego, faktycznie nie mógł on zapomnieć o procesie sądowym, który wyzwalał w nim dużą złość. Ale równocześnie zmarły nadużywał alkoholu i zdaniem żony, jego wyobrażenia o sąsiadach i okolicznościach wspólnego egzystencji były przesadzone. Przypadek 4 Analizując listy o charakterze agresywnym i prowokacyjnym, staraliśmy się wyodrębnić szczególnie te teksty, które najbardziej wpisują się w ten nurt wypowiedzi. Jednym z takich dokumentów jest list pozostawiony przez mężczyznę w wieku 58 lat, który popełnił samobójstwo przez powieszenie. W treści listu wielokrotnie pobrzmiewa problematyka trudności w życiu małżeńskim. Jak wynika z wypowiedzi żony, zmarły dopuszczał się przemocy wobec niej, w związku z czym prokuratura prowadziła postępowanie przeciwko mężowi. Chcąc zmusić żonę do powrotu do domu, mężczyzna często groził próbami samobójczymi. List pożegnalny został napisany na 26 stronach. Zawiera tekst jednolity oraz 8 pojedynczych kartek z krótkimi wypowiedziami. Układa się tematycznie w dwie części: jedną część stanowią odrębne zapiski adresowane do żony, utrzymane w tonie oskarżycielskim i obwiniające ją o decyzję o samobójstwie; druga część to długa wypowiedź, obejmująca dziesięć stron rękopisu, adresowana do różnych osób i podejmująca kilka tematów. Prowokacyjny ton tekstu zaadresowanego do żony zawiera dwie warstwy tematyczne. Pierwsza to oskarżenie jej o przyczynienie się do śmierci samobójczej, a tym samym przerzucenie na nią winy za to dramatyczne wydarzenie. Druga warstwa tematyczna jest prowokacyjnym rozstrzygnięciem kwestii okoliczności śmierci: „Twoje Kłamstwo mnie zabiło”, „[...] z Tym musiałaś się Liczyć”. Niejako w tle wypowiedzi (ostatnie trzy wersy, napisane mniejszymi literami, usytuowane poniżej pierwszego planu), są negatywnym przesłaniem, które nie zostało skonkretyzowane. Można jedynie zakładać, że w ocenie autora listu używane sformułowanie: „[...] będziecie mieli jeszcze jedną nauczkę”, jest komunikatem czytelnym dla osób, do których to ostrzeżenie jest adresowane, czyli do żony i dzieci. Na marginesie tekstu pojawiają się również zapowiedzi gróźb związanych ze sprzedażą domu. Jeden z zabezpieczonych zapisków brzmi jak wyrok oskarżający żonę, że swoją decyzją o rozwodzie skazała męża na śmierć. Kolejna część listu również jest utrzymana w prowokacyjnym tonie, a już pierwsze dwa wersy wskazują na ten charakter wypowiedzi. Słowa zaadresowane do żony zostały zestawione jako przeciwieństwo: „Kochana [imię żony – pierwszy wers] – Mnie wykończyłaś psychicznie i fizycznie [drugi wers]” (ryc. 103). W dalszej wypowiedzi pojawiło się oskarżenie, że żona zmarłego złożyła pozew rozwodowy, w którym kłamie: „[...] pozew rozwodowy to powinien być napisany wg mnie bez kłamstw”. W bardzo obszerny sposób autor próbuje zaprezentować obraz małżeństwa (dwie strony rękopisu), wspominając zdarzenia z kilkunastu lat wspólnego pożycia. Podsumowaniem tego wywodu jest ponowne oskarżenie o przyczynienie się do śmierci samobójczej. Próbując wyjaśnić zarzucane żonie kłamstwa, które dostrzegał w pozwie rozwodowym, w dalszej treść listu pożegnalnego oskarża nadal nie tylko żonę, ale także policjanta, który – jak uważa – „[...] napuścił [żonę – na to wszystko”. Dodatkowo kieruje oskarżenia pod adresem instytucji czy Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, oceniając jej działania jako niesprawiedliwe, krzywdzące wobec siebie. Podsumowuje swoją opinię, pisząc: „Przeciwko mnie jest cała [nazwa miasta] mafia”, do której zalicza policjanta z danej dzielnicy oraz skład Komisji. Kolejna część listu to także rozbudowana wypowiedź, adresowana do dalszej rodziny; nadal utrzymuje agresywny i oskarżycielski charakter. Wyjaśniając okoliczności śmierci samobójczej, mężczyzna jednoznacznie próbuje przedstawić żonę jako osobę winną tego zdarzenia, której „kłamstwa” doprowadziły do tego, „[...] że nie wytrzymałem”. Ostatni fragment listu pożegnalnego został zatytułowany „ostatnie życzenie”, co mogłoby wskazywać na odmienny charakter tekstu, przekształcającego się w list o charakterze testamentalnym. Jednak analiza treści nie potwierdza tego przypuszczenia, ponieważ wyrażenie ostatniej woli pozostało utrzymane w charakterze prowokacyjnym i oskarżycielskim. Śmierć – jak wynika z listu – ma być swoistą karą dla najbliższych: „[...] abyście wszyscy wiedzieli do czego doprowadziliście”, „[...] sznur należy poświęcić i schować”. Takie agresywne komunikaty pojawiają się w różnych miejscach listu, również na marginesach, np. „[imię] będziecie pamiętać na [...] rocznicę ślubu zabiliście ojca”. Podsumowaniem ostatniej woli jest bezpośredni oskarżycielski fragment skierowany ponownie do żony: „[...] odchodzę na jej życzenie”. Zobacz też: Samobójstwa w Polsce – policyjne statystyki Fragment pochodzi z książki „Śmierć samobójcza” autorstwa L. Bednarskiego i A. Urbanka (Impuls, Kraków 2012). Publikacja za zgodą wydawcy. Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
list pożegnalny po śmierci